Czy są na sali kokoty? Krótka historia o Shaal Nur od Etro


Wśród moich próbek niszowców, zamówionych jakiś czas temu w perfumerii Quality Missala znalazło się też maleństwo zaspokajające w zupełności moją wewnętrzną łajdaczkę, zwaną nieraz wdzięcznie podstarzałą prostytutką w starym futrze z szafy pełnej moli, ewentualnie krótko i zwięźle: kokotą. O co chodzi? Shaal Nur to - w moim subiektywnym odczuciu - siostra słynnego Shalimara, pudernicy mało wdzięcznej, budzącej najpodlejsze skojarzenia, a jednak mającej ogromne branie.

Tak, czytałam recenzję tego zapachu u Sabbath, widziałam skład na Fragrantice... ale skojarzeniu oprzeć się nie mogę, przy czym uważam, że Shaal Nur to zdecydowanie lepsza, bogatsza, dojrzalsza i po prostu piękniejsza... yyy, kokota niż Shalimar. Ostrzyłam zęby na tego ostatniego, był na mojej chciejliście i uzbrajałam się w próbki, nosiłam, tęskniłam, byłam tolerancyjna dla tej denerwującej maniery, w którą zapach ów popadał po jakimś czasie - chodzi mi konkretnie o tę pudrowość, która mnie doprowadza do szewskiej pasji. W dodatku wszystkie najlepsze chwile spędzone z tym zapachem można było liczyć, dosłownie, w sekundach, a mimo to... brałabym. 


Źródło: http://www.perfumeriaquality.pl/produkt/?product=etro-shaal-nur-edt-100ml

Magia marki? Nie wiem. Faktem jest, że zarówno Shalimar (mowa tutaj o tym pierwszym, klasycznym), jak i Shaal Nur (choć ten już bardziej) odstają zapachowo od całej mojej kolekcji i preferencji. Pudrowo-waniliowo-retro-kwiatowe klimaty to zupełnie nie ja, uzbrojona po zęby w neroli, oud i pieprz. 

A jednak, nosząc Shaal Nur czułam, że to jest właśnie to - bogaty, zmienny, ciekawy zapach, w którym ta najlepsza, najbardziej interesująca faza shalimarowa trwa przez długie, długie godziny. I nie ma pudru. Śmiem zgadywać, że petitgrain w otoczeniu cytrusów i kolendry (którą bardzo wyraźnie i czysto czuć na mojej skórze - uwielbiam!) podkręcają tutaj imprezę najbardziej. W Shalimarze interesujące nuty irysa z cytrusami szybko rozpływają się w lepkim sosie waniliowo-piżmowym. I to mnie przez te wszystkie lata powstrzymywało jednak przed ich kupieniem, choć chciejstwo było wielkie.


Źródło: http://ksiazkizbojeckie.blox.pl/2012/04/Kobieto-puchu-marny-Nana.html

Shaal Nur gaśnie bardzo długo, dopiero po wielu godzinach, późno w nocy lub nad ranem. I robi to z wdziękiem, ujawniając swoje bardziej naturalne, zielone oblicze. Pojawia się nawet szlachetny choć leciutki dymek kadzidlano-paczulowy. Nadal jednak mówimy o zapachu dość specyficznie kokieto-inwazyjnym, słodkawym, imprezowym. Ot, spod warstwy makijażu w coraz trzeźwiejszych okolicznościach, nomen omen, przyrody, widać w tej kokocie dziewczynę. 

Pozdrawiam,
Arsenic

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger