Z natury nie ufam, czyli słów kilka o próbce z Rossmanna

Kupując lakier Wibo za piątaka, o którego walorach pisałam Wam tutaj, dostałam przy kasie bezpłatne próbki dwóch żeli pod prysznic. Mowa o Original Source w wersjach Lime oraz Mango&Macadamia. Packed with natural stuff, informuje zachęcająco podtytuł.
No, bardzo to miłe i dość zaskakujące biorąc pod uwagę kwotę, jaką wydałam na zakupy, ale ja dziś nie będę rozpisywać się o tym jak mi dobrze pani w kasie zrobiła dając żel, ani tym bardziej nie opowiem o samej formule kosmetyku, bo go jeszcze nie użyłam.



Moją uwagę przyciągnęło coś innego, mianowicie coś powodującego u mnie bardzo paskudne reakcje alergiczne. A mówię tu o bzdurze wciskanej nam bez wazeliny, w dodatku językiem trafiającym głównie do osób młodych, nie poruszających się jeszcze z taką biegłością po świecie kosmetycznym.
I - tak! - zanim jeszcze otworzyłam opakowanie i pozwoliłam się zauroczyć zapachowi czy konsystencji, co jest przecież, zauważcie, bardzo łatwe, oceniłam wstępnie produkt po tym, co ma wypisane na etykiecie.
A ma wypisane m.in. to:
"Użyliśmy 40 prawdziwych limonek do stworzenia jednej butelki pełnego owocowej energii żelu pod prysznic Original Source Lime."
Brew mi się uniosła po przeczytaniu powyższego, ale dajmy im szansę i zobaczmy gdzie w składzie znajdują się te ich limonki.

INCI (Lime):
Aqua
Sodium Laureth Sulfate
Cocamide DEA
Citrus Aurantifolia Oil
Sodium Chloride
Cocamidopropyl Betaine
Lactic Acid
Sodium Benzoate
Styrene/Acrylates Copolymer
Benzotriazolyl Dodecyl p-Cresol
Tetrasodium Glutamate Diacetate
BHT
Linalool
Limonene
Citral
CI 42090
CI 19140

INCI (Mango&Macadamia):
Aqua
Sodium Laureth Sulfate
Cocamidopropyl Betaine Sodium Chloride

Parfum
PEG/PPG-120/10 Trimetylopropane Trioleate
Laureth-2
Mangifera Indica Fruit Extract
Macadamia Integrifolia Seed Oil
Lactic Acid
Propylene Glikol
PEG-40 Hydrogenated Castor Oil
Sodium Benzoate
Styrene/Acrylates Copolymer
Ethylhexyl Methoxycinnamate
Diethyloamino Hydroxybenzoyl Hexyl Benzoate
Tetrasodium Glutamate Diacetate

Linalool
Limonene
Butylphenyl Methylpropional
Alpha-Isomethyl Ionone
Hydroxycitronellal
CI 19140
CI 15985


Nie będę się rozpisywała o każdym kolejnym składniku, bowiem zajęłoby mi to cały wieczór. 


Składnikiem naturalnym jest olej pozyskiwany metodą destylacji ze skórek limonek, jednak nie zostało tutaj uściślone, czy owoce użyte w produkcji tego konkretnego oleju pochodzą z uprawy ekologicznej, czy też nie. Tak więc - ściema. Jeden dobry, nieszkodliwy składnik w całym bagnie syfu nie czyni z żelu produktu ekologicznego czy naturalnego, do diabła!

Na opakowaniu przeczytać jeszcze można coś, co szczególnie wzmogło moją czujność, gdyż jestem osobą wyczuwającą bzdury na milę i organicznie ją odrzucającą. Otóż producenci twierdzą, że...:

"MY DBAMY O NATURĘ, A TY? Nasze produkty testujemy na sobie i dopiero kiedy bezwzględnie je  kochamy wstawiamy je na półkę w sklepie. Nie wiemy, czy reinkarnacja istnieje, ale na pewno możesz dać tej butelce drugie życie. Może stać się zjeżdżalnią albo znakiem drogowym. ODDAJ JĄ DO RECYCLINGU!"


Cieszę się, że je testują na sobie a nie na zwierzętach, choć odnoszę nieodparte wrażenie, że słowa te układała jakaś korporacyjna małpa.
Dbanie o naturę najwyraźniej idzie u nich w parze z  Cocamide DEA na trzecim miejscu w składzie. 
Jest to bowiem substancja chemiczna powstała w wyniku reakcji tłuszczów nasyconych oleju kokosowego z diethanolaminą.
Ma postać cieczy o dużej lepkości i wykazuje duże działanie pieniące, w związku z czym stanowi istotny składnik szamponów, mydeł w płynie, żeli pod prysznic, płynów do kąpieli.
Jest substancją szkodliwą chemicznie dla środowiska.



To fajnie też, że przypomnieli mi o zjawisku recyclingu. To bardzo ważne, aby organiczać zużycie plastiku, a ten zużyty wykorzystać ponownie. Jest to niewątpliwie korzystne dla środowiska, szczególnie jeśli poparte jest systematycznością. Staram się o tym pamiętać i dbać w ten sposób o moje otoczenie.
Daleko bardziej ekologiczne byłoby szklane opakowanie, ale wówczas nie można by było na nim umieścić chwytliwego hasełka.
Analizując jednak tamtą wypowiedź producentów, nie wynika z niej nic. Kosmetyki napakowane składnikami chemicznie szkodliwymi substancjami testują na sobie. Przypominają o recyclingu. To wszystko.


To tylko wyrywkowe spojrzenie na skład, jednak takie mi wystarczyło aby - w połączeniu z chwytliwymi hasłami na etykiecie - ocenić produkt przed jego otwarciem. 


"Poczuj to - możesz pokochać albo znienawidzić. Wybór należy do Ciebie."

Otóż moim wyborem jest obojętność. Producent ściemy i bubla kosmetycznego, koszmarku marketingowego i produktu szkodliwego dla środowiska, jak i dla mojej skóry, nie będzie mi narzucał także tego, co mam czuć po zapoznaniu się z kłamstwem.

A wiecie, co jest najlepsze? Ja się do pewnego stopnia godzę na kłamstewka producentów, ale nie zdzierżę takiego prymitywnego nagabywania ani kłamania co do własnych intencji.
Ja wiem, że w żelach, których używam są SLS-y i dziwne konserwanty - kupuję je świadomie godząc się na to. Wiedząc, że nie jest to produkt ani wegański, ani ekologiczny, ani organiczny, ani z Wenus. Po prostu żel, nieskomplikowany sposób na zmycie potu, np. na wyjazdach wakacyjnych.
Ściemy nie zniosę, powtarzam!

Tą recenzją uczulam osoby szybko podchwytujące hasła reklamowe - nie wszystko złoto, co się świeci. Weryfikujcie informacje producentów, bo taka ich zafajdana już rola w życiu, aby nie do końca trzymać się prawdy.

Jeśli czujecie, że moja recenzja tych żeli pod prysznic jest niepełna, lub nieprawomocna, ponieważ nie otworzyłam produktów i nie sprawdziłam czy konsystencja i zapach mi odpowiadają - cóż, kosmetyki, które kupuję zwykle przechodzą taką weryfikację i jeśli już na wstępie odrzuca mnie skład, który wysusza i podrażnia moją skórę, a ponadto szkodzi środowisku, to tyle mi wystarcza aby produkt ocenić.
Produkty zachęcające składem z przyjemnością otwieram i testuję.
W przypadku bubli jest to już nadmiar kurtuazji.


Miłego dnia!
Arsenic

8 komentarzy:

  1. Ja z tej firmy miałam tylko mydło do rąk, nieudane niestety... i buteleczka ma drugie, a nawet trzecie i czwarte życie, bo już któryś tam żel pod prysznic do niej wlewam i używam jako mydła, bo dość wygodna jest, bo chuda i dobrze się trzyma umywalki :) Przynajmniej tyle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do tej firmy jestem już z miejsca uprzedzona, właśnie za te durne hasełka nie mające pokrycia w rzeczywistości.
      Firma musiałaby naprawdę się postarać, abym zwróciła uwagę na jakiś ich produkt, teraz omijam je wzrokiem automatycznie.

      Usuń
  2. ja je bardzo lubię, nie przykładam wagi do haseł czy (o zgrozo!!!) składu, jednak Twoją recenzję, a raczej opinię na temat marki i jej działań kocham całym mym małym serduszkiem!!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha dzięki. Wkurzyłam się patrząc na te steki bzdur powypisywane na opakowaniu, a żel - jak to żel - nic nadzwyczajnego. :)

      Usuń
  3. ja chwytliwych haseł producenta absolutnie nie czytam, w ogóle patrzę tylko na skład i na tej podstawie wnioskuję czy warto. Żele tej firmy omijałam szerokim łukiem, bo już sam ich kolor mi mówi, że do bólu chemiczne są, ale w te upały w oczy rzuciło mi się "mint & tea three" no i pękłam. Żel nawet lubię, świetnie chłodzi i to w sumie tyle plusów. I dobrze, że nie czytam tych producenckich wypocin, bo po takich tekstach wybuchnęła bym dzikim śmiechem i zelu nie kupiła na bank :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Owszem, oceniam kosmetyki po okładce, szczególnie skupiając się na miejscu, gdzie mają wylistowany skład INCI. Podkreślam to zawsze i wszędzie, nie tylko w tej jednej notce. Zapach, konsystencja i działanie są w ich przypadku sprawą drugorzędną.
      Jak pisałam w notce - zapach i działanie oceniam w kosmetykach, których skład nie szkodzi. Skład tych żeli szkodzi, zarówno nam, jak i środowisku naturalnemu.

      Zdecydowanie nie są to więc kosmetyki ekologicze, tu się zgadzamy i o tym mówię w mojej recenzji.
      Dodatkowo, subiektywnie oceniam poziom, na jakim stoją reklamy tego produktu - mam do tego prawo, a opieram się - znów - na tym, co produkt oferuje rzeczywiście w swoim składzie, a co próbuje "wcisnąć" w reklamie.

      Certyfikat Vegan Society gwarantuje, że kosmetyki z tym znakiem nie posiadają w swoim składzie produktów pochodzenia zwierzęcego. Zarówno składniki jak i sam produkt nie są testowane na zwierzętach.
      I bardzo się cieszę z tego powodu. Jest to niewątpliwie atut, że w XXI wieku potrafimy wyprodukować żel do mycia bez składników pochodzenia zwierzęcego, nie testując go po drodze na zwierzętach.
      To dobrze rokuje, że tak dbamy o zwierzątka. Być może wkrótce nasza świadomość wzrośnie na tyle, by zadbać również o swoje środowisko oraz o samych siebie, choć puszysty króliczek na etykiecie rozczula mocniej niż informacja, że produkt jest eko - czyli nietestowany na zwierzętach, oraz nieszkodliwy dla środowiska czy dla nas.

      Esencją tych kosmetyków jest marny skład i niskich lotów reklama. Sprzeciwiam się promowaniu marnych żeli szkodliwych dla środowiska pod szyldem ładnego pachnidełka. Uważam to za hipokryzję.

      Mam pytanie do Ciebie - jesteś związana z firmą produkującą te żele, czy bronisz produktu, bo go zwyczajnie lubisz?

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger