Mój niegroźny bzik: Peeling Kryptonim Denko


Dziś policzyłam wszystkie swoje kremy do rąk, balsamy, musy do ciała, pianki, olejki i masła. Nie ukrywam prawdy, jest tego dużo, co w połączeniu z moim lenistwem po kąpieli skutkuje narastaniem problemu.

     W każdej torebce mam jakiś krem do rąk, przy komputerze też mam jeden czy dwa. Zwykle są „na wykończeniu” a ja po prostu nie mogę się oprzeć, żeby nie kupić kolejnego i nazywam to testowaniem, haha.
     No dobra, obrosłam w mazidła i co dalej? Też Wam się nie chce po kąpieli smarować i tak Wam przyrasta tych opakowań?

     Zauważyłam, że dużo chętniej i szybciej zużywam peelingi do ciała, niż balsamy. Uwielbiam swoją skórę po peelingu, robię sobie też peelingi kawowe z oliwą. Jakiś czas temu pomyślałam, że mogłabym połączyć miłe z pożytecznym i w ten sposób zacząć zużywać wszystkie te balsamy - i tak powstał pomysł na peeling cukrowy z balsamem. Rzecz jasna w składzie znalazły się resztki kremów do rąk, balsamów i olejków, a nie tylko jeden balsam – przede wszystkim zależy mi na zużyciu wszystkich produktów, które się kończą i skończyć nie mogą.

     Używałam już tego peelingu kilka razy i jestem zadowolona z efektu. Skóra jest gładka i nawilżona.

Jeśli potrzebujecie – tak jak ja – uczucia ekstra nawilżenia i miękkości, jakie daje oliwa, śmiało sobie jej dolejcie do mikstury. Możecie też dodawać inne oleje, np. z orzechów laskowych czy kokosowego. Wg mnie to strata cennego oleju, bo jego zapach i właściwości giną w tych wszystkich silikonach, parabenach i sztucznych aromatach – dziś jednak postanowiłam dodać kilka kropli. Dziś jest poniedziałek, więc trzeba być dla siebie hojnym :)



     Zerknijcie jak w prosty sposób rozładować kolekcję balsamów do ciała tworząc świetnie działający peeling.


 Skład jest prosty, wystarczy kilka tubek i butelek balsamów, kremów i olejków. Ja wybrałam te, które kończą mi się od dłuższego czasu i nie potrafię się zmusić aby ich używać systematycznie.

     Jest wśród nich także olejek nabłyszczający z brokatem, odczekałam aż drobinki opadły na dno, aby ich nie dodawać do peelingu gdyż mogłyby podrażnić mi skórę.


     Oprócz kremów potrzebny będzie także cukier. Zwykły, biały, lub niezwykły – jak wolisz :) On tu pełni tylko rolę ścierającą.

Ja przechowuję swoje peelingi w takim małym, plastikowym pudełku z pokrywką. Jest to dla mnie najwygodniejszy sposób, jednak jeśli masz ochotę możesz go po wymieszaniu przełożyć np. do ozdobnego słoika. Łyżka do mieszania – chyba, że masz chęć mieszać rączką, nic nie stoi na przeszkodzie. Łapki też potrzebują peelingu.


 Aby wzbogacić nieco formułę swojego kosmetyku, lubię dodać do niego trochę oliwy. Uwielbiam mieć po niej tak ekstra nawilżoną i miękką skórę. Jak wspomniałam wcześniej, możesz dodać do misktury także inne oleje czy masła – kokosowe, shea, olej śliwkowy czy z orzechów laskowych. Jeśli ich nie masz – nie przejmuj się tym.

 Zaczynamy zabawę.  Wsypuję cukier mniej więcej do połowy objętości pudełka.



Sięgam po pierwszy krem i wyciskam z niego wszystkie reszteczki. Byłam szczerze zdziwiona ilością kremu, którą udało mi się wydobyć. Gdzie to się mieści?





Wyciskam resztę kremów i balsamów, i ostrożnie przelewam olejek tak, aby brokat zosstał na dnie. Nie potrzebuję go w moim peelingu.






 Dolewam oliwę. Do peelingu kawowego zwykle dolewam jej znacznie więcej, gdyż jest tam jedyną substancją wiążącą wszystkie składniki i jedynym nawilżaczem. Tutaj nie potrzebuję jej aż tak dużo, wystarczą 2-3 łyżki.





Dodaję kilka kropli oleju z orzechów laskowych. Zawiodłam się nieco na jego zapachu. Liczyłam na piękny, głęboki, orzechowy zapach powodujący natychmiastową wzmożoną pracę ślinianek, a okazało się, że pachnie słabo, przeciętnie i mało smakowicie. Zużywam go więc bez wielkich zachwytów i bez skrupułów także do tego typu mazideł.





Mieszam całość na w miarę jednolitą masę. Jeśli wyszło zbyt rzadkie – dodaję cukru. Jeśli za gęste – wyciskam więcej tubek kremów lub dolewam oliwy.





Konsystencja powinna przypominać nieco budyń. A tak naprawdę, to konsystencja powinna odpowiadać przede wszystkim Tobie – nie trzymaj się więc cudzych wytycznych, tylko sprawdź co pasuje Tobie najbardziej. Być może lubisz rzadsze peelingi?




 Dłonie po tym peelingu mam supergładkie i nawilżone, nie musiałam od razu po zmyciu peelingu sięgać po krem do rąk, co jest chyba najlepszą rekomendacją dla tego produktu.

  Spróbujcie, szczególnie jeśli tak jak ja macie lenia po kąpieli/prysznicu i prawie nigdy nie stosujecie balsamów do ciała, natomiast chętnie sięgacie po peeling pod prysznicem.

     Rozważam jeszcze możliwość dodania mieszanki balsamów i oliwy do peelingu kawowego, ale nie wiem czy jest sens zmieniać coś, co jest tak perfekcyjne jak peeling kawowy?



Pozdrawiam gorąco i życzę pięknej, lśniącej i miękkiej skóry na wiosnę.


Arsenic





3 komentarze:

  1. Ja z kolei nie za bardzo lubię peelingi ;)
    A ostatnio wyrabiam sobie nawyk codziennego używania balsamu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. zastanawiam się czy taki peeling powinnyśmy zużyć od razu, czy może jest jakiś okres kiedy mogę go sibe spokojnie przechowac? Z jednej strony myslę, ze w balsamach jest sporo konserwantów, które powinny utrwalać, ale z drugiej mamy oliwę, która przecież jełczeje. No to jak to jest? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Najprościej będzie przyjąć datę ważności taką, jaką ma dodany olej.
      Przepis ten powstał raczej z myślą o niewielkich ilościach peelingu, który zużyje się od razu bądź w ciągu kilku zabiegów, na pewno nie miałam na myśli tworzenia nowego kosmetyku, którego całe wielkie opakowanie będziemy sobie kitrać w szafce ;) Bo znów będzie to kosmetyk, którego się nigdy nie zużyje.

      Usuń

Copyright © 2014 Arsenic - naturalnie z przekorą , Blogger